„… robiliśmy muzykę, żeby w niej pływać, dryfować na niej, zagubić się w jej głębinie.
Zrozumiałem to, kiedy leżałem przykuty do łóżka. Odwiedziła mnie przyjaciółka i przyniosła ze sobą płytę z siedemnastowieczną muzyką harfową. Kiedy wychodziła, poprosiłem żeby ją włączyła. Dopiero jednak po jej wyjściu zdałem sobie sprawę, że wieża gra zbyt cicho, a jeden z głośników nie działa. Na zewnątrz mocno padało, a ja prawie nie słyszałem muzyki – tylko najgłośniej zagrane nuty, niczym małe kryształki, dźwiękowe góry lodowe wydobywające się z burzy…
Nie mogłem wstać i tego zmienić, więc po prostu leżałem, czekając na kolejnego gościa, który to naprawi. Stopniowo jednak uwiodło mnie doświadczenie słuchowe. Zdałem sobie sprawę, że takiej właśnie muzyki chciałem – żeby była miejscem, poczuciem. Chciałem muzyki nadającej barwę całemu mojemu otoczeniu dźwiękowemu…”
„Pod koniec 1977 roku czekałem na samolot na lotnisku w Kolonii. Był słoneczny rześki poranek, budynek był prawie pusty, a jego przestrzeń wyglądała bardzo pociągająco. Zacząłem się zastanawiać, jaka muzyka brzmiałaby dobrze w takim budynku – Musi przecież dać się ją przerwać (komunikaty), musi mieć częstotliwości i prędkości inne niż mowa ludzka (żeby nie zakłócać komunikacji ludzi) i musi wchłaniać w siebie wszystkie hałasy wydawane przez lotniska. A co najważniejsze dla mnie, musi mieć coś wspólnego z lataniem, dryfowaniem”…
Brian Eno
Salon Ambientu – marzy nam się, żeby ów cykl zagościł w naszej przestrzeni. W mieście Katowice odbył się już parę razy. Są spore szanse, że ukołysze nas również w AUDIO.